FRAGMENTY I CYTATY

Fragmenty i cytaty z książki Klucz do śmiertelności Krzysztofa Rypuły



Na terenie uniwersytetu rozprzestrzenia się wysoce zaraźliwy wirus. Nie mamy zielonego pojęcia, z czym tak naprawdę mamy do czynienia. Specjaliści z Krajowej Rady Epidemiologicznej oraz z korporacji RING powinni za chwilę przyjechać. – Ze śmiertelną powagą patrzy na podwładnych. – Zadanie jest bardzo proste: nikt nie może opuścić tego przybytku! – Głównodowodzący palcem wskazuje na uczelnię. – Po wcześniejszym ostrzeżeniu obywatela używamy broni palnej. Wykonać!



Wykładowczyni otwiera kabinę i dostrzega hydraulika, który próbuje naprawić pęknięty sedes. Ma na uszach słuchawki, a z nich wręcz huczy polski przebój Grażyno, jak ci na imię?. Kobieta słusznie przypuszcza, że pracownik w ogóle jej nie słyszy. Spokojnie podchodzi do niego i delikatnie poklepuje go po ramieniu. Ten odwraca się i ściąga słuchawki

– Dobry wieczór. Czy mogę pani przeczyścić jakąś rurę?



Komendant patrzy na elegancko wypolerowane wozy strażackie.

Świecą się niczym psu jajca. Doskonała robota – myśli.

W głębi duszy jest cholernie dumny ze swoich ludzi, ale w życiu im tego nie powie. Uważa, że żelazna dyscyplina to klucz do sukcesu. O słuszności jego słów świadczy chociażby fakt, że są najlepszymi strażakami w całej Moskwie.



Jajogłowcu! W normalnych okolicznościach zwisałoby mi twoje istnienie, ale zrozum wreszcie, że od ciebie zależy nasze życie. – Wskazuje wolną ręką na pozostałych członków oddziału. – Słyszysz?! Zależy to, kurwa, od ciebie, więc, do jasnej cholery, nie odwal kity, dopóki nie opuścimy tego przeklętego miejsca! Jasne?!



– Mówiłeś, że one są tępe jak moje buty! A to coś wytrąciło mi broń. Ściągnęło hełm taktyczny z głowy!

Mężczyzna z KRE kiwa głową.

– Niestety są mądrzejsze, niż przypuszczaliśmy. Najgorsze jest to, że oddział, który ma zebrać próbki z uniwersytetu, nie odpowiada. Obawiam się, że nie żyją. Byli dużo lepiej wyposażeni niż wy.

Dowódca kiwa głową.

– Po prostu zajebiście… – stwierdza przywódca żołnierzy.



– Koniciła! Ja mieć na imia Jīn jiā i dziś państwów obsługiwać. Co panowie sobie życzyć? – Elegancko podaje karty menu. – Dziś polecić noga szefa kuchni. Być wyborne danie.

Artur robi podejrzaną minę, ale po chwili namysłu dochodzi do wniosku, że kelnerka się przejęzyczyła.

– A co tak dokładnie wchodzi w skład dania? – pyta, patrząc na nią nieufnie.



Do pochłaniacza przyczepione są uchwyty. W zwykłych okolicznościach kucharze zawieszają na nich chochle, durszlaki, patelnie czy inne przedmioty niezbędne do ich pracy, ale tu nie ma niczego normalnego. Na uchwyty nabite zostały ręce… Z wytatuowanymi numerami… Tym razem mężczyzna nie wytrzymuje i puszcza pawia na nowe buty towarzysza. Siemion dałby mu w gębę, ale również nie może powstrzymać torsji i odwdzięcza się tym samym prezentem przyjacielowi. Po wymianie uprzejmości wchodzą do pomieszczenia.



W placówce znajdują się przekształcone próbki wirusa. Naukowcy nazwali je Indus. Patogen został zmodyfikowany genetycznie. Wywołuje bardziej zaawansowane mutacje. Te pokraczne zombie, które wałęsają się po naszym mieście, są niczym. W czasie jego zetknięcia z powietrzem następuje reakcja chemiczna, która przybiera kształt gęstej zielonej mgły. W tej formie patogen przedostaje się przez najróżniejsze filtry. Jeśli zabraknie prądu, magazyny otworzą się i próbki przestaną być chłodzone. Gdy ich temperatura wzrośnie, pojemniki pod wpływem ciśnienia ulegną rozszczelnieniu…

– I na wieki zostaną w laboratorium – dokańcza sarkastycznie myśl przełożony.

Władca uśmiecha się do nich szyderczo.

– Bez prądu zabezpieczenia wyłączą się…



Zabiłeś nas… Wszystkich… – Padają ostatnie słowa z ust specjalisty. Spektakularnie kona. Niestety wodzowi to nie wystarcza. Rozpina rozporek i oddaje mocz wprost na ciało zmarłego.



Duch obserwuje, jak helikopter korporacji odlatuje.

– Świetnie. Teraz nikt nam nie przeszkodzi!

Kiedy zbliża się do maszkary, jego topory migoczą zielonym blaskiem. Wykonuje zamach i ciska nimi w głowę stwora. Monstrum Chinki w ostatniej chwili broni się przed zabójczym narzędziem, wystawiając dodatkową kończynę. Ostrze przecina ją na pół. Bestia chwyta za ranną łapę.



Gdy przyjrzymy się Zombiakowi, który gra na organach, dostrzeżemy, że jest to genialny Johann Sebastian Bach. Na jego głowie spoczywa charakterystyczna niegdyś biała peruka. Imitacja włosów pokryta jest kilku centymetrową warstwą zakrzepłej krwi wymieszanej z kurzem oraz pyłem. Spory fragment skóry na skraju czoła odpadł kompozytorowi lata temu. Zielone żyły rozchodzące się przez całe oblicze, są nad wyraz uwypuklone i obrzydliwie napęczniałe. Z biegiem lat lewa brew odpadła mu, a prawa jest ledwo widoczna. Kiedy zajrzymy mu w lewe oko, odnajdziemy w nim resztki ukrytego człowieczeństwa.



Dowódca z uwagą przygląda się bestiom. Czuje, że nie mają z nimi najmniejszych szans. Kiedy jego ludzie faszerują monstra gradem pocisków, on rusza biegiem w kierunku głośników. Szepty w głowie Nowikowa mocno utrudniają logiczne myślenie.



Pawłow oraz Popow nie znają konspektu dowódcy, lecz ufają mu. Wykonują rozkaz. Podskakują, wrzeszczą, robią głupie miny.

– Ej, fajtłapy, tu jestem!



Monstra może i poruszają się koślawo, ale jest ich zbyt wiele, aby przejść między nimi. Spogląda na ich twarze żądne mordu, cierpienia oraz krwi. Rytmicznie otwierają i zamykają paszcze. Herszt wie, że bliskiego spotkania z żywymi trupami może nie przeżyć.



Zwabieni hałasem zainfekowani wkraczają na arenę. Rozwalają drzwi i radośnie skowycząc, wchodzą do środka. Ogólnie mówiąc, sytuacja Herszta wydaje się beznadziejna. Z jednej strony żołnierze, którzy z przyjemnością wpakują mu kulkę, a z drugiej krwiożercze kreatury pragnące jego mózgu.



Tam dostrzega piękną, samotnie tańczącą dziewczynę o miodowych włosach. Jej lazurowe oczy przypominają najczystsze wody. Wydatne, piękne i ogniście czerwone usta dodają jej seksownego wyglądu, a smukła twarz o lekko widocznych kościach policzkowych nadaje kobiecie wyjątkowego blasku. Ciemne włosy, upięte ponętnie w kok, ukazują smukłą szyję. Oliwkowa karnacja przyciąga wzrok niczym magnes. Uśmiecha się z lekka, gdy spostrzega obserwującego ją mężczyznę. Ten, odwzajemniając uśmiech, tanecznym krokiem zbliża się w jej stronę.



Rzuca nieco światła na pogrążoną w mroku ulicę, dostrzega, jak ludzie znajdujący się na niej skaczą sobie do gardeł. Zauważa, że niektóre osoby mają liczne rany postrzałowe lub pozbawione są fragmentów własnego ciała. Mimo to niepowstrzymanie idą naprzód. Przez ciało Nataszy przechodzą dreszcze, gdy uświadamia sobie, że jej mąż gdzieś tam jest. Spogląda na twarze bestii pokryte krwią.



Natasza czuje, jak strach i niepokój próbują przejąć kontrolę nad jej umysłem. Boi się o najmłodszego syna, gdyż bandyta w każdej chwili może poderżnąć Wiktorowi gardło. Z trudem opanowuje się. Nabiera głęboko powietrza i przerywa wojskowemu.

– To ty mnie posłuchaj! – Wskazując palcem na mężczyznę, kończy wypowiedź. – Dlaczego ludzie postradali zmysły i skaczą sobie do gardeł?! Co tu się dzieje?!



Na złotym tronie wysadzanym diamentami siedzi sam Ozyreton. Na pierwszy rzut oka jest bardzo wysokim człowiekiem, gdyż jego wzrost przekracza trzy metry, lecz różnice między Ziemianami a Karwianami drzemią wewnątrz.



Natasza czuje taką odrazę do tego mężczyzny, że najchętniej nakarmiłaby nim hordę zgnilców. Tak się składa, że babeczka również ma trudny i despotyczny charakter.






Książka Klucz do śmiertelności Krzysztofa Rypuły – wizualizacja
Zamów książkę Klucz do śmiertelności Krzysztofa Rypuły – księgarnie i sklepy

lub zobacz więcej:

Recenzje, opinie i oceny o książce Klucz do śmiertelności Krzysztofa Rypuły

Świat i bohaterowie z książki Klucz do śmiertelności Krzysztofa Rypuły